wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 50. Nasz nowy dom.

Siedziałam cały czas w celi, wpatrywałam się beznamiętnie w ścianę na przeciw mnie, słuchałam płyt, które dostałam od Biebera i zajadała się słodkościami. Jestem w 7 miesiącu ciąży, niby James przynosi mi ciuchy na zmianę, kupuje już wszystko dla dziecka, ponoć nawet wykupił nowy, duży dom i wraz z pomocą przyjaciół próbuje go urządzić tak, aby mi pasowało... Skoro mowa o przyjaciołach... Nie widziałam ich tutaj w ogóle. Nie dzwonią, nie piszą, nie odwiedzają. Czyżby uwierzyli w to, że to ja zabiłam Halston?!
Brzuch momentalnie zaczął mnie boleć coraz bardziej. Ochroniarz, który mnie pilnował momentalnie zaczął zwoływać ludzi, a ja upadłam na kolana, po czym zwinęłam się z bólu na podłodze. Po policzkach spłynęły łzy, a ja prosiłam Boga, aby z dzieckiem nic się nie stało. Momentalnie straciłam przytomność i za nic w świecie nie pamiętam, co było dalej...
*Oczami narratora*
Dziewczynę zabrano do szpitala,w tym samym czasie sprawa się rozwiązała i znaleziono prawdziwego bandytę.Była to fanka Jamesa, która bardzo lubiła Claudie i przez to, że zerwali, postanowiła się zemścić.
Było pełno zamieszania wokół dziewczyny, lekarze biegali w te i z powrotem, a ona modliła się, żeby nic się nie stało z jej dzieckiem.
*Oczami Klaudii*
Przebudziłam się w szpitalu, przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. W pomieszczeniu było strasznie jasno, wokół mnie krzątało się wiele ludzi. Zdenerwowana pierwsze, co zrobiłam, to położyłam ręce na brzuchu.
-Czy z nim..
-Tak, wszystko w porządku. Całe szczęście, zostałaś dowieziona w ostatniej chwili. Parę minut później, a poroniłabyś.- skrzywiłam się słysząc ostatnie zdanie. -A teraz leż i wypoczywaj, bo tego teraz potrzebujesz.- dodał lekarz i wraz ze swoją eskortą, wyszli z sali. Zostałam sama i zaczęłam rozmyślać, czy sprawa z zabójstwem się wyjaśniła. Miałam bardzo dużo czasu do rozmyślań, ponieważ nikt do mnie nie przychodził. Nie wiedziałam, ile już tutaj leżę, który dzisiaj jest, nie wiedziałam nic.

Dni mijały, lekarze przychodzili i wychodzili. Odwiedzał mnie Justin i James, na zmianę, a gdy się oboje spotykali, w powietrzu wisiało napięcie. Z dzieckiem jest wszystko dobrze, jestem w 8 miesiącu ciąży i wprost nie mogę się doczekać, kiedy wyjdę ze szpitala i zobaczę efekt pracy Jamesa. Opowiadał, że pokój dla niego- bo to ma być chłopiec, tak twierdzą lekarze, ma duży, niebiesko-biały pokój z dwoma dużymi oknami. Pomiędzy nimi jest kołyska, w której będzie zasypiać.
-Gotowa?- spytał Maslow, biorąc małą walizeczkę z moimi rzeczami. Pokiwałam głową i biorąc telefon do ręki, wyszliśmy przed budynek. Wokół stało pełno paparazzi, fanek i obcych ludzi, przepychali się do nas, chcieli zadawać pełno pytań, ale James tylko ciągnął mnie za rękę, aby jak najszybciej dojść do pojazdu. Wpakował walizkę do bagażnika i otworzył mi drzwi. Wsiadłam do auta, a następnie obok zjawił się chłopak i odjechaliśmy.
-To jak księżniczko, chcesz zobaczyć nasz nowy dom?- spytał, łapiąc mnie za rękę.
-Pewnie!- zawołałam entuzjastycznie.
Jechaliśmy ulicami Los Angeles, a ja wyglądałam przez boczną szybę, spoglądając na dzieci, które bawiły się na placach swoich domów. Przypomniał mi się czas, kiedy to ja byłam taka mała, nie myślałam o dorosłym życiu, nie wiedziałam kto to Big Time Rush i nie interesowało mnie to, jak wyglądam, a teraz? Wszystko się zmieniło. Muszę myśleć jak dorosła osoba, zaraz na świat przyjdzie MOJE dziecko... Mam obok potencjalnego męża, ojca mojego dziecka, mężczyznę, który wybudował nam dom i potrafi zapewnić dobry byt dla naszego maleństwa... Jestem dorosła... A mam dopiero 18 lat. Moja nieuwaga i wiele błędów doprowadziły mnie do tego, że zamiast się bawić, będę musiała wychowywać jak najlepiej potrafię swoje dziecko.
-Jesteśmy.- z rozmyślań wyrwał mnie głos Jamesa. Popatrzyłam w stronę wielkiego domu. To nie był zwykły domek, który można było zobaczyć przejeżdżając po ulicach Californii. To był piękny, duży dom, z doskonałym wykończeniem, co do centymetra. Tak długo mnie nie było na wolności, bo w przeciwnym razie ogród nie wyglądałby tak pięknie...
-Zapraszam moją najukochańszą kobietę pod słońcem do naszego wspólnego domu.- otworzył drzwi i wziął mnie na ręce. Przeniósł przez próg, jak małżeństwo i ucałował w czubek głowy. Następnie postawił na podłodze, a ja rozejrzałam się dookoła. Nie potrafiłam opisać tego, co czuję, gdy widziałam to wszystko.
________________________________
I oto jest, kolejny rozdział, po bardzo długiej przerwie. Mam nadzieję, że zasypiecie mnie komentarzami, bo na prawdę na to liczę hahah :D Skromnie mówiąc. <3
Zmieniłam wygląd, jak Wam się pdooba? :) Mam nadzieję, że nie jest źle. :*
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim tym, którzy tutaj nadal ze mną są! :*

5 komentarzy:

  1. Więc tak...
    Cudowny Rozdział ;3 Taki bardzo wyczekiwany ;3
    Nawet nie wiesz jak się cieszę że go napisałaś :D
    Pozdrawiam i życzę dużooo weny ;33
    Do następnego ;3
    Roksy xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz myslalam, ze zapomnialas o tym blogu, a tu taka niespodzianka :) Rozdzial oczywiscie super! Dobrze, ze z dzieckiem wszystko w porzatku ;3 Juz sie nie moge doczekac, az sie urodzi i zobaczymy jaki bd z James'a tatus ;D Domyslam sie ze cudowny :) No to czekam na nastepny i pozdrawiam ;*
    + Jesli masz ochote to zapraszam do siebie :) http://love-changes-everything-btr.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, wszystko się wyjaśniło <333 Mam nadzieję, że dodasz opis domu, bo jak James projektował, to Bóg wie co wymyślił ;-; czekam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak fajnie że dodałaś nowy rozdział ^^ super że wszystko się wyjaśniło no i że z dzieckiem wszystko w porządku ;) James projektował dom? :O zgadzam się z Mają, musisz dodać jakiś opis. Czekam nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. A~! W końcu rozdział ^^ Bardzo się cieszę, fajnie Ci wyszło :)
    Mam nadzieje, że w kolejnym rozdziale pokażesz nam jak wyglądam dom, bo to bardzo interesujące :3

    OdpowiedzUsuń