czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 46. Urodziny Carlosa part 2.

Ubrałam swoją sukienkę i zaczęłam się malować, czesać i w ogóle. Gotowa wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół. Tam czekała na mnie "święta trójca".
-Wow! - westchnęli chórek. Logan, James oraz Anita popatrzyli na mnie, aż wreszcie jeden z nich- James, otrząsnął się i podał mi kwiat.
-Za co to ?- spytałam zdziwiona.
- Za to, że jesteś. Za to, że będziesz. Tak po prostu, bo cię kocham.- ucałował delikatnie skroń mojej głowy . W czwórkę ruszyliśmy do auta Logana i ruszyliśmy do wynajętej przez nas sali. Na przyjęciu mieli być tylko najbliżsi, a co się okazało? Było TŁUMY fotoreporterów oraz... Ludzie, których bynajmniej ja nie znam.
Zaparkowaliśmy przed tylnym wyjściem, ale co się okazało- było zamknięte. Musieliśmy więc wejść głównym. Zastanawiało mnie jedno: Jak wszedł tutaj Carlos nie spostrzegając wszystkich paparazzi ... ?
Gdy znaleźliśmy się w środku było pełno ludzi! Każdy już szalał, a na środku tańczyli Nina z Carlosem.
- To już po wszystkim!? - warknęłam zawiedziona..
-Chyba się spóźniliśmy.- dopowiedziała Anita.
-Ugh ! To nie fair. Ja tu chciałam być przed nim i śpiewać mu najgłośniej sto lat, ale mi się nie udało...- załamana udałam się do Peny. Przytuliłam go i zaczęłam składać mu życzenia .
-I żebyś miał tyle dzieci, ile fanów na całym świecie! - dodałam na koniec, a Nina zaczęła się dusić napojem. Carlos roześmiany poklepał ją po plecach i przytulił mnie. Potem zaczęła się zabawa . Każdy  coś wypił i zaczął się bawić. Zapoznałam się z pewną dziewczyną - Emily. Jest bardzo sympatyczna, ale za razem skryta...
-Fajnie się z tobą rozmawiało Claudia, ale muszę już lecieć. Mój ojczym się bardzo denerwuję, gdy wracam późno do domu.- mówiła zakłopotana.
-Nie wybaczy ci tego,że wróciłaś później z urodzin kumpla?- spytałam lekko zirytowana.
-Nie, on jest... Inny.- rzekła i przytuliła mnie i zniknęła. No cóż. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i spostrzegłam Jamesa... W kącie... Ledwo przytomnego. Wystraszona szybko do niego pobiegłam.
-James! Nic ci nie jest?! - wrzasnęłam i upadłam przed nim klepiąc go po twarzy. On tylko coś mamrotał pod nosem...
-WAIT... Czyżby James Maslow- ten aniołek, zaliczył zgon alkoholowy? - patrzyłam na jego ledwo mrugające powieki. -Pobudka królewiczu. Nie będę cię tachać do domu przecież.- dodałam. Ten tylko przewrócił oczami i ... Spróbował wstać? Mogę to tak nazwać?
Podparł się kanapy, uniósł się z podłogi i usiadł. Wtedy zobaczyłam, że Anita wyprowadza Logana, również ledwo przytomnego. SERIO!? -,-
Poklepałam kilkakrotnie Jamesa po twarzy, aż ten lekko "przetrzeźwiał"
-Idziemy do domu.- warknęłam. Pomogłam mu wstać i tak jak przyjaciółka, skierowałam się do wyjścia z lokalu. Najpierw upewniłam się, że nikogo nie ma, a dopiero wyszłam.
-Mam dziewczynę, będę tatą, tro lo lo lo lo ! - krzyczał James na całe gardło.
-Milcz. Jeszcze ludzi nas usłyszą  ! - rzuciłam i pomogłam mu wsiąść do auta, w którym siedziała już Anita, a z tyłu Logan, też ledwo przytomny.
- Really?! - westchnęła przyjaciółka odpalając silnik. Nie odezwałam się nic. Po prostu chciałam jak najszybciej wrócić do domu, położyć tego gamonia spać i sama się w ten stan udać!
Po dojechaniu na miejsce Maslow wyskoczył z powozu jak oparzony. Udał się w krzaki i usłyszałam niemiłe odgłosy..
-Tak to jest, jak się miesza wszystkie gatunki alkoholu na raz.- zawołałam i pomogłam Anicie z Loganem. Wprowadziłyśmy go do kuchni..
-Ayeha dziewczynki.. Wiecie co wam powiem?- mówił Henderson, jak gdyby miał coś w ustach.
- Co?- spytała Anita, zdejmując z niego krawat i marynarkę.
-Kocham was.- powiedział z uśmiechem. Spojrzałyśmy na siebie i nie zwracając na to uwagi, dalej go rozbierałyśmy. Był już w samych spodniach. Przyjaciółka pognała rozłożyć sofę w salonie, a ja pomogłam Loganowi się tam dostać.
-Tak się nawalić? Jesteście niedojrzali! - westchnęłam i rzuciłam go na kanapę. Zostawiłyśmy go i pognałyśmy po Jamesa. Wykonałyśmy te same czynności słuchając jego śpiewu i również położyłyśmy go w salonie, obok Logana.
-Śpijcie dobrze alkoholicy! - zawołałyśmy wychodząc. Wzięłyśmy prysznic i udałyśmy się do mojego pokoju. Włączyłyśmy TV i zaczęłyśmy rozmawiać.
-A jak nazwałabyś dziewczynkę?- dopytywała.
-Jessie albo Selena.- odpowiedziałam i spojrzałam na okno balkonowe. Widać było jasno świecące gwiazdy na niebie , które zawsze mnie usypiały.
-Pamiętasz nasze rozmowy na facebook'u? "A co by było, gdyby nasze głupie gadania się spełniły? "... Albo: " I tak nie mamy u nich szans. Po co się łudzić? " A teraz proszę! Mieszkamy z nimi pod jednym dachem, chodzimy z nimi na imprezy, jeden się już oświadczył, drugi będzie miał dziecko. No jeju! Masakra jakaś! Tak szybko i łatwo spełniły się nasze marzenia..- westchnęłam ocierając samotną, szczęśliwą łzę.
-Ty powtarzałaś "Nigdy nie mów nigdy" albo "Wiara pozwala widzieć dalej, niż widzą oczy" ... Miałaś rację, od dziś cię słucham! - zaśmiała się blondynka. Przytuliłam ją mocno i podziękowałam jej.
-Za co? -zapytała zdziwiona.
-Za to, że jesteś. Kocham cię siostro! - zawołałam i uśmiechnęłam się. Przyjaciółka chwilę posiedziała, ale postanowiła wrócić do swojego pokoju i iść spać. Nie dziwię się, obie byłyśmy bardzo zmęczone.
Zostałam sama... Udałam się więc na balkon. Ułożyłam się na płytkach i patrzyłam na niebo.
-Boże dziękuję za spełnienie moich marzeń... Szkoda tylko , że tak szybko obdarzyłeś nas dzieckiem, jednak jesteśmy gotowi na to. - mówiłam pod nosem i zobaczyłam spadającą gwiazdę. W momencie. Oczy zaszkliły się, a ja zrobiłam się czerwona na twarzy... Pomyślałam życzenie i... zasnęłam...
_________________________
Rozdział dedykowany ANICIE ! <3  Kocham cię siostro ! <3
Jak Wam się podoba rozdział? :)
Mi jakoś.. Cienko ...
Nie wyszedł mi .. ;___;
Ale jestem bardzo zmęczona, bo byłam w Częstochowie, obchodziłam prawie całe miasto, po kościele oczywiście. Na prawdę...
Ale mam nadzieję, że się spodoba ! :*
Czekam na komy ! <3
10-15 komów <- nowy ! :*
xoxo

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 45. Urodziny Carlosa part 1.

Obudziłam się... Rozejrzałam dookoła. Przetarłam zaspane oczy, a następnie one powędrowały na moją poduszkę. Spojrzałam na chłopaka, który już z lekkim uśmiechem na twarzy patrzył na moją bladą twarz. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i spojrzał mi głęboko w oczy. Ucałował czubek mojego nosa i znów wygodnie ułożył się na poduszce. 
-Jak ci się spało?- zapytał wreszcie jeszcze nie wyraźnym głosem. Mrugnęłam szybciej oczami, a kącik ust uniósł się lekko do góry. 
-Dobrze.- przerwałam na chwilę i nadgryzłam dolną wargę. -Nawet bardzo dobrze.- dodałam po momencie, a James posłał mi ciepły uśmiech. Sama ułożyłam się obok niego. Złapałam mocno jego dłoń, a chwilę potem popatrzyłam na jego śnieżnobiały uśmiech. W pewnym momencie przeniosłam nasze splecione ręce na mój brzuch... Patrzyłam uważnie w miejsce, gdzie dłonie stykały się z brzuchem i uśmiechnęłam się.
-Będziesz tatą, nie wiem, czy to już do ciebie dotarło.- zaśmiałam się, a następnie pocałowałam go w usta. Wyskoczyłam z łóżka i skierowałam się do szafy. Zaczęłam przeglądać swoją garderobę, a po krótkiej chwili wreszcie z gotowym strojem , ruszyłam wziąć prysznic. Podkręciłam elegancko włosy, musnęłam usta błyszczykiem, pomalowałam paznokcie na odpowiedni kolor i ubrałam się.
Już od samych drzwi mojego pokoju poczułam pyszny zapach. Kierowałam się za nim i doprowadził mnie do kuchni. Tam zastałam gotującego Logana.
-Wooah! Logan gotuje? Co to za święto? Zapisujemy w kalendarzach!- wykrzyczałam z uśmiechem. Chłopak wywrócił teatralnie oczami i kontynuował swoją pracę. 
-Tak się zapytam: Ty to robisz dla wszystkich, czy dla siebie i Anity? 
-Dla wszystkich.- zaśmiał się. Usiadłam więc przy stole i czekałam na danie a'la Henderson. Boję się jednak, że on mnie otruje. 
-Smacznego.- przede mną postawił talerz, na którym były dwa jajka i bekon, a z tego powstała uśmiechnięta minka. Zajadając się posiłkiem, usłyszałam kroki na schodach. Odwróciłam głowę w ich stronę, a tam zobaczyłam Jamesa, Carlosa i Kendalla. Trójka chłopców rozmawiała ze sobą i śmiała się. Stare, dobre czasy.. Jakbym widziała serial.. Jakbym widziała siebie, jakieś dwa lata temu, siedzącą przed telewizorem z grzankami i oglądającą wszystkie odcinki Big Time Rush na DVD. Stare czasy... Szkoda, że to wszystko tak szybko leci.. Czas biegnie, jak rozpędzony lampart widząc swoją ofiarę, którą jestem ja. Zatrzymuje się w nieodpowiednim momencie i podaje owoc, którym jest dziecko.. Znów rozpędza się, gdy jest dobrze.. I tak cały czas.. Zwolnijmy trochę, zatrzymajmy się teraz.. Usiądźmy na kanapie i powspominajmy! Nie chcę tak szybko dorastać. 
-Cześć kochanie. - pocałował mnie James i usiadł obok mnie podkradając kawałek bekony.
-Hej..- uśmiechnęłam się do niego. Pod wpływem światła, jego oczy miały ciągle inny kolor. Teraz, w kuchni, były całkowicie czekoladowe. Zaś, gdy leżymy u mnie w pokoju, są zielone, jak świeża, soczysta trawa.
Carlos włączył radio i usiadł na przeciwko mnie, natomiast Kendall podszedł do lodówki i wyjął sok pomarańczowy. Nalał sobie go do szklanki i usiadł obok Peny. Upijając łyk zerknął na Maslowa i mnie. 
- Nie ma co! Zostanę wujkiem.- uśmiechnął się i znów się napił.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zerwałam się i pognałam je otworzyć. I olśniło mnie w momencie, że dziś Carlos Roberto Pena ma urodziny! Gdy byłam przy drzwiach, najpierw poprawiłam swoje włosy, a dopiero po chwili je otworzyłam. 
-Dzień dobry? Zastałam tutaj mojego syna-Carlosa? - spytała wysoką kobietę. Miała długie, zadbane włosy, które opadały jej na dekolt.
-Emm.. Tak, tak! Proszę wejść do środka.- otworzyłam je jeszcze szerzej i wpuściłam ową panią. Poczekała na mnie w korytarzu, a ja poprowadziłam ją do jej syna.
-MAMO! - zawołał od razu Carlos.
-SYNKU! - odkrzyknęła. Oboje rzucili się sobie na szyję. Ja, gestem ręki pokazałam chłopakom, że wychodzimy . Posłusznie opuścili pomieszczenie i ruszyliśmy wszyscy do salonu. Tam, usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy TV.
-Pasowałoby zrobić mu jakąś niespodziankę. W tej chwili. Znaczy.. Poczekajmy chwilę. Jego mama sobie z nim pewnie chce chwilkę porozmawiać. Idę obudzić dziewczyny, a wy szukajcie confetti ! Zrobimy mu niespodziankę.- rzuciłam i wstałam. Chcąc postawić krok dalej, czyjaś ręka mnie zatrzymała. 
-Kocham cię słońce, wiesz?- rzucił James, a ja wywróciłam oczami i wróciłam szybko do niego. Cmoknęłam go w czoło i krzyknęłam krótkie "Ja ciebie też". 
Wszyscy byliśmy w salonie, dziewczyny już ubrane, chłopcy z confetti w rękach. 
-Więc wbiegamy do kuchni i śpiewamy sto lat. W tym samym czasie strzelacie tym confetti i w ogóle! Musi się ucieszyć.- rzekłam. I całą grupą skierowaliśmy się do celu. Wbiegliśmy do pomieszczenia i zaczęliśmy śpiewać dla Carlosa. Ten był w bardzo wielkim szoku. Jego mama była z nas zadowolona. Widać, jak szczerze się do nas uśmiechała.
-NAJLEPSZEGO CARLOS!!!- wykrzyczałam na koniec,a Pena poderwał się na nogi. Podszedł do każdego z nas i przytulił. 
-Dzięki za pamięć. Jesteście wielcy! - przyznał.
-Oj przestań, bo się zawstydzęęęę..- zaśmiałam się, gestykulując rękoma. 
O 16;00 miała odbyć się impreza. Dziewczyny pokazały mi w którym miejscu ma się to konkretnie odbyć, pokazały wystrój sali i swoje kreacje na ten wieczór. 
-A ty co przygotowałaś?- spytałam Niny, gdy każda z nas znajdowała się w jej pokoju. 
-W sumie to... Mam dla niego piosenkę, ale nie wiem, czy przejdzie.. Chciałabym zagrać to na pianinie i mu zaśpiewać. Po prostu chcę, aby to zapamiętał. - przyznała z rozmarzonymi oczami.
-Powrót na ziemię....Przecież możesz zaśpiewać, co ci szkodzi? - spytałam ironicznie.
-A na przykład to, że będzie tam wiele sław i w ogóle, a ja jestem nieśmiała i się wstydzę. Pomylę nuty, czy tekst, wyjdę na pośmiewisko i tyle z tego.- broniła się dziewczyna.
-Nie przesadzaj! Carlos to doceni, bo poświęcasz się dla niego swoim kosztem.- rzekła Anita. Poparłam ją i popatrzyłam na zakłopotaną Ninę.
-Nie panikuj! Będzie dobrze! - zawołała Asia. Przytuliłyśmy ją dla wsparcia i znów spoczęłyśmy oczami na nią. 
-Ej, przepraszam, ja sama nie mam się w co ubrać, dlatego też wymykam się na dwie godzinki na miasto. - rzekłam i wstałam z podłogi.
-Okej.Ale wracaj szybko! - rzuciły równocześnie. Poszłam po torebkę do pokoju i ruszyłam na miasto...
Szłam chodnikami i dostrzegłam znajomą mi osobę.
-Claudia?- wiedziałam, że go skądś znam.
-Justin! Co u ciebie?- uśmiechnęłam się i przytuliłam go na powitanie.
-A po staremu. Nadal sam, nadal praca, nadal fanki. A u ciebie? Widziałem ostatnio twoją nową piosenkę... Come and get it ! Jest na prawdę świetna! - przyznał z podziwem na twarzy.-Tak jak autorka tekstu.- zaśmiał się, a ja go lekko klepnęłam w klatkę piersiową.-Gdzie pędzisz?- dodał.
-A na sklepy, bo muszę coś kupić, bo nie mam się w co ubrać.. Dziś Carlos ma urodziny, a ja za nic w świecie nie wiem, w czym pójdę.- rzekłam zakłopotana.
-O ile to nie problem, mogę dotrzymać ci towarzystwa.- zaproponował Bieber, a ja się zgodziłam. Oboje pognaliśmy do pobliskiego centrum handlowego. Dziwiło mnie to, że Justina nie irytuje pół godzinne spędzanie w jednym sklepie i przymierzanie sterty ubrań...
-W tym wyglądasz idealnie.. Ładnemu we wszystkim ładnie, więc nawet jakbyś w worku z biedronki przyszła, wyglądałabyś szałowo.- rzekł widząc mnie w czarnej, prostej sukience.
-Tak sądzisz? Nie jest zbyt poważna jak dla mnie?- spytałam.
-Nie, skąd. Na prawdę, wyglądasz fenomenalnie.- uśmiechnął się. 
-Dziękuję.- zniknęłam w przymierzalni i zdjęłam z siebie sukienkę. Gdy podeszłam do kasy, sprzedawca oznajmił mi, iż już za nią zapłacono.
-Ale jak to? Ja ją przymierzałam, nikt jej nie miał w rękach prócz mnie. - byłam bardzo zdziwiona. Wtedy poczułam czyjś oddech na mojej szyi.
-Zapłaciłem za nią.- usłyszałam szept Justina. Odeszłam od niego krok dalej i posłałam mu irytujące spojrzenie.
-Do widzenia.- powiedziałam do sprzedawcy, aby nie robić w sklepie scen. Będąc już przed nim spojrzałam na chłopaka.
-Ogłupiałeś? Przecież sama bym sobie za nią zapłaciła! -warknęłam.
-Wyjść z dziewczyną na zakupy i jej nic nie kupić, to jak pornol w radiu.- przyznał, a ja się zaczęłam śmiać. 
-Lecz się. - rzuciłam ze śmiechem. Pochodziliśmy jeszcze chwilę i dobraliśmy dodatki do ubioru. Tym razem bardzo pilnowałam Biebera, aby za nic już więcej nie płacił. Ciągle się upierał, żeby to on mi to wszystko kupował, ale.. Kim on jest, żeby robić dla mnie zakupy!? 
-Dzięki za świetnie spędzone południe!- rzekłam z uśmiechem.
-Nie ma sprawy kicia! Zawsze do usług. Wiesz, gdzie mnie szukać, wystarczy telefon. Możesz na mnie polegać.- i wtedy pocałował mnie w policzek.. Od razu przeszył mnie prąd. Jego usta dotknęły niemalże moich.. Kącik ust, ale już usta!!! 
- Justin.. Proszę cię..- westchnęłam ciężko.
-Taak , wiem.. Masz chłopaka. Ja się z tobą tylko żegnam. Do zobaczenia!- uśmiechnął się i odszedł w innym kierunku. Weszłam na plac i pognałam do domu. Już nie mogłam się doczekać założenia sukienki i pokazania się przyjaciółkom.Przed nami wspaniała noc! 
______________________________
Witajcie po przerwie. Wiem,  przepraszam, że znów rozdziału nie było tak długo.. Miałam poważne problemy rodzinne i po prostu nie miałam czasu pisać rozdziałów. Ale dziś, jak siadłam do laptopa, to nie mogłam się oderwać. W sumie rozdział wyszedł mi na taką... Czwórkę z plusem. Nie jest najgorszy, ale najlepszy też nie jest.
Co Wy o nim sądzicie?
A co sądzicie o wyglądzie bloga? 
Podoba Wam się? :) 
Czekam na Wasze komentarze, które bardzo motywują do pisania! 
Do tego zapraszam Was na moje dwa blogi :
*KLIK 1*
*KLIK 2*
Liczę na Waszą aktywność, szczególnie na drugim blogu! Tam jest nietypowe opowiadanie o BTR, więc mam nadzieję, że będziecie wpadać. Nie będę zdradzać dużo szczegółów, bo byście się zbyt wiele dowiedzieli. Dlatego zachęcam do czytania, komentowania oraz obserwowania moich blogów. <3
Jutro wyjeżdżam do cioci i pewnie znów nie będzie długo rozdziału.
Informacja dla Was:
31 sierpnia miałam usuwać wszystkie blogi , ale tak nie będzie. Żadnego nie usuwam i ... Te, które piszę, będę pisać.. W weekendy. :)
Czekam na komy.
xoxo Claudia Maslow

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 44. James...

Chłopaka sparaliżowało od stup do głów. Nie wiedział, co powiedzieć.
-Czemu mi o tym nie powiedziałaś wcześniej?!- spytał cicho. Co mam mu powiedzieć? "Cześć James. Jestem w ciąży. Nie powiedziałam ci o tym wcześniej, bo uciekałam przed tobą. Uciekałam przed tobą, bo bałam się, że mnie skrzywdzisz i bałam się, że zniszczę ci karierę!" Nie, tak to zabrzmieć nie mogło!
-Słuchaj.. To wszystko jest zbyt skomplikowane. - rzekłam. Trzymałam dystans, bo nie chciałam po prostu rzucić mu się w ramiona i powiedzieć mu o wszystkim, co z drugiej strony chciałam zrobić od dłuższego czasu. Jego starania, żeby mnie odzyskać, były takie słodkie...
-No to mi to wytłumacz. Mamy dużo czasu.- mrugnął w moją stronę i nadal nie mógł uwierzyć w to, co przed chwila usłyszał.
- James.. Eh..
-Dlatego wyjechałaś? Bo nie chciałaś, żebym się o tym dowiedział? Chciałaś uciekać ode mnie z dzieckiem?- nie wiem, czy on mi czyta w myślach, czy zgrywa takiego, który rozumie logikę kobiet.
- Można tak powiedzieć... - teraz jego spojrzenie mnie przeraziło. Był na mnie bardzo zdenerwowany. -Ale nie dlatego, że nie chciałam, abyś ty wiedział o dziecku . Nie chciałam ci zniszczyć kariery! Po prostu... Ty jesteś gwazdką Nickeleodeonu. Masz małe fanki i fanów i co?! Dajesz im taki przykład, że zrobiłeś sobie dziecko z niepełnoletnią dziewczyną?! Do tego z obcego kraju? - mówiłam lekko łamiącym się głosem.
-Jezu! Wiek, to tylko liczby, pochodzenie nie gra roli. Jak ja cię kocham, to to jest najważniejsze.- westchnął. Przeczesał palcami swoje włosy, spojrzał mi głęboko w oczy i uniósł mój podbródek, tak, by widział całą moją twarz.
-Nawet, gdyby miało to oznaczać koniec kariery, nie interesuje mnie to. Zostanę ojcem! To ... Nie wiem, nie potrafię się wypowiedzieć ! To.. Coś wspaniałego, po prostu.- pod koniec wypowiedzi zaśmiał się z siebie. -Po prostu zabawne jest to, że ty jesteś tak spokojna wiedząc, że twoje życie za kilka miesięcy się zmieni. Będziemy już przywiązani i zobowiązani do bobaska. - kontynuował.
-Wiesz... Jestem spokojna, bo wierzę w to, że się uda, że wszystko będzie dobrze. Nie jestem optymistką, ale w tym momencie nie chcę mieć złych myśli. - wtuliłam się w niego. Powiedziałam mu! Mogę odetchnąć z wielką ulgą. Maslow pocałował mnie czule w czubek głowy i przytulił do siebie jeszcze mocniej.
-Mogłabyś popełnić wiele głupstw. I tak ci je wybaczę.-szepnął, a następnie wstał i podał mi ręce. Ścisnęłam je i stanęłam obok niego. Spojrzeliśmy sobie w oczy i złączyliśmy się w pocałunku. Po chwili spletliśmy swoje dłonie w jedno i zaczęliśmy się kierować w stronę wesołego miasteczka. Tam, poszukiwaliśmy reszty. Wreszcie spotkaliśmy ich przy kolejce górskiej.
-Ooo ! Znalazłaś go! - zawołała radośnie Anita. Spojrzała na nasze dłonie i zrobiła duże oczy. Po chwili szybko zaczęła mrugać i zabrakło jej języka w gardle.
-Siema stary.- podszedł Logan, wymijając przy tym blondynkę. Przywitał się z nim i spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem.
-Wiedziałem.- przyznał cwaniacko i posłał nam tego samego rodzaju uśmiech. Wywróciłam oczami i odwróciłam się do Maslow'a.
-Wiesz, że cię kocham, no nie?
-A wiesz, że ja ciebie bardziej?- zaczął kłótnię. Wywróciłam oczami i pocałowałam go.
Byliśmy w wesołym miasteczku do 22. Potem wróciliśmy do domu. Postanowiłam spędzić jeszcze godzinę z dziewczynami . Rozmawiałyśmy o wszystkim, o urodzinach Carlosa, o przyjęciu, o pobycie w Nowym Yorku...
-Ej powiedziałaś Jamesowi o tym? - spytała Anita.
-O czym? - wypytywała Asia. Nina przytaknęła jej, a ja wzgardziłam ją wzrokiem.
-Eh... No więc panie, i ... panie! Chciałabym was poinformować, że jestem w ciąży z Jamesem. - i wtedy nieoczekiwanie do pokoju wpadli wszyscy chłopcy.
-I się wydało! Cioto po co otwierałeś drzwi?! - karzy krzyknął na Carlosa, a on tak niewinnie siedział na środku dywanu. Każda z nas obejrzała się za siebie i zobaczyła ich.
-Sory dziewczyny, nie przeszkadzamy, kontynuujcie. - teraz każdy z nich siedział obok Carlosa po turecku i podpierając rękami brody, patrzyli uważnie na mnie, jakbym czytała ich ulubioną lekturę.
-Em, nie chcę wam nic mówić, ale... Może lepiej stąd wyjdźcie, bo to są takie bardziej ... A zresztą. I tak się dowiecie... Jestem w ciąży. - westchnęłam,a każdy z nich zaczął gwizdać, klaskać i uśmiechać się między sobą.
-Dobra, dowiedzieli się ? To wyjazd.- wygoniłam każdego z nich. James z nimi nie było, więc dla mnie było prościej ich wyrzucić.
-No, ale ejjj!- nie zdążyli dokończyć, bo już znajdowali się po drugiej stronie drzwi.
-Jeju! To niesamowite! Będę ciocią!- westchnęła podekscytowana Nina. Wywróciłam oczami i chwilę z nimi porozmawiałam. Potem pożegnałam się i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się wygodnie w łóżku. Przymrużyłam oczy i nim się obejrzałam prawie zasnęłam. Nagle ktoś obok mnie się położył i mnie przytulił. Odwróciłam się w stronę tej osoby i zobaczyłam ten błysk w oczach, które świeciły się w blasku księżyca jak jakiś najcenniejszy diament.
-Dobranoc słońce. Śpij dobrze.- szepnął i ucałował mnie w głowę James. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam....
______________________________
TADAM! :D hahaha ^^ Jak Wam się podoba? Mi nie za bardzo... ;-; No cóż, nie wyszedł mi tak, jak się spodziewałam. Nic na to nie poradzę. :c Dziękuję za 19 komentarzy w poprzednim poście. :) I chciałam się Was zapytać, co sądzicie o nowym wystroju bloga? :> Jeśli Wam się podoba, to zostawiam, jeśli nie, to zmieniam. :) Przecież to Wy musicie dobrze widzieć wszystko, co na nim pisze. :*
Okej, nie przedłużając. Do napisania niebawem ;* Buziaki <3
EDIT.
Założyłam dwa nowe blogi ! Zapraszam do komentowania ! ! ! <3
http://never-too-young-btr.blogspot.com/
http://moj-dzien-moje-zycie.blogspot.com/